
kwi 2025
To było spotkanie inne niż wszystkie dotychczasowe. Przyszła wiosna – a wraz z nią lekkość, oddech i przestrzeń. Delikatnie otworzyła nas na łagodność, bliskość, na radość z prostych rzeczy – ze wspólnej, beztroskiej zabawy, z uważnego bycia razem. Zbliżyliśmy się do siebie – powoli, z odwagą, z czułością.
Przypomnieliśmy sobie, jak dobrze jest biegać boso po trawie, śmiać się szeroko, pozwalać słońcu muskać twarz i ramiona. Jak dobrze jest czuć się wolnym – naprawdę wolnym – i jednocześnie bezpiecznym. Pobiegliśmy do siebie. Każdy w swoim tempie, ale z tym samym celem – by zaufać sobie na nowo. By spróbować rozplątać dłonie, które od dawna trzymały nas kurczowo – z lęku, z napięcia.
Byliśmy razem. Naprawdę. W obecności, w ciszy, w śmiechu i dotyku. Każdy z nas miał przestrzeń, by na chwilę puścić kontrolę, opuścić ramiona i oprzeć się na drugim człowieku. Bez presji. Bez oceny. To było o wolności – tej wewnętrznej – i o poczuciu wspólnoty. O tym, że jesteśmy w tej podróży razem. I że nie chodzi o to, by gdzieś dotrzeć. Chodzi o to, by być. Po prostu.
Na zakończenie spotkania towarzyszyła nam Iza Jakubowska, która otuliła nas dźwiękami mis tybetańskich. Wtedy przyszło zatrzymanie. Dźwięki wibrowały w ciele, otwierały serce, zapraszały do spotkania ze sobą – takim, jakim się jest. Bez maski. Bez zbroi. Uczyliśmy się słuchać… nie tylko dźwięków, ale i własnych emocji.
I może właśnie o to chodzi – by co jakiś czas przypomnieć sobie, że nie musimy niczego udowadniać. Że możemy po prostu być.